no dzis juz sie fajnie czulem. rano jakies male kursiki(duzo błąziłem ;p) pierw snieg otem deszcz ze sniegiem az wkoncu lało cały dzień. od 13stej zaczol sie hardkor. oglnie to nawet niemialem czasu zjesc 2 sniadania.te 84km to oglnie po miescie bez dalszych wypadów. z tylniego koła pękly 2 szprychy po wpadnieciu w dziure zakrytą wodą.
dzis rano otwieram drzwi i ujzalem szose na kapciu ;s jak sie okazalo opona byla rozcieta z boku i o byla przyczyna wczorajszych kapci. opone zalatalem latkami i smigalo sie dzis wporzadku bez jakis wiekszych przygod. imo dzis mnie dopadl kryzys. nogi mnie odpadaja. byle do weekendu
dzis duzo tego bylo kursy do myslowic pod mikołów. 2 kapcie. jest jest cos co poprawilo mi humor nowa przerzutka XTR ;p i nowy ale uzywany amor ;pp marzocchi maraton sl ;p cza powoli odbudowac MTB bo szosa jest nudna ;p
dzis bylo 8 kursow troche dalszych gdzie mozna bylo sie rozbujac + efektowna wywrotka na dworcu w katowicach kiedy spieszyme sie zeby nadac przesylke konduktorska uprawialem slalom miedzy ludzmi :DDD pretkosc byla znaczna poniewaz rower wyprzedzil mnie slizgajac sie o pare metrow ;p
no 2 dzien kurierki dzis byly samotne kursy :) wszystko fajnie gdyby nie fakt ze miedzy 18stym a 19stym pietrem winda stanęła a ja z nią i straciłem 15min zanim mnie wyciagli ;ppp