bylo w sumie niezle kolo jechc do myslowic zeby paczke do sosnowca przewiesc z myslowic. wracajac z sosnowca zlapalem kapcia ale jak to plastikowa pompka przestala dzialac ;d bylo po 15 stej i jeszcze 3 kursy mialem. 10km na kapciu z przodu jechalem. detka do latania juz sie nienadala ;p ale opona przerzyla jednak schwalbe to schwalbe ;d
11 kursow caly dzien sypalo po 13stej to juz masakra :D auta osobowe pod niektore gorki nieumialy podjechac :D a ja dociazony rowerkiem dawalem rade hehehe
6 kursow. jedyne co mnie denerwuje w kurierc to klocki hamulcowe jak sa dzis takie jak dzis. mokro bagno snieg to klocki wytrzymuja 2 dni. dla przykladu zalorzylem w pon rano klocki nowe dzis byly juz blachy przebieg ~130km. i para klockow w dupie jedna para 5zl.
ramo okolo 10tej byl pierwszy kurs. to wsiadlem na rower i pojechalem kiedy dojezdzalem do skrzyzowania sokolska/chorzowska jechalem srodniek swojego pasa i nagle bum z prawej strony walnol mnie samochod soim lewy przodem. dostalem strzala odbilem sie od auta i wylondowalem na asfalcie. bylem w szoku jak cholera z gosciem sie dogadalem i rozjechalismy sie. oglnie to pogoda do dupy wol zeby byo juz te -5 zeby niebylo takiej chalpy
niby 13 niby pechowy fakt ze sypalo caly dzie zasniezone drogi jak w gorach okolo 15stej snieg sie zaczol utrzymywac i naprawde fajnie bylo :D z tylu szosowa oponka 700x23c jak mocniej depnolem na pedaly to mi tyl sie slizgal :DDD. z jazdy duzo frajdy. okolo 15stj mialem 70pare km i jeszce wyskoczyl kurs do sosnowca i 2 drogne kursy i wyszedl taki dystans :DD. w domu by;lem o 20:30 i pojechalem posiagiem bo juz bylem tak przemarzniety ze niedalbym rady rowerem.
dzis rano bylem na egzaminie teoretycznym na prawko :DD i zdlaem w katowicach bylem o 9iatej i wyruszylem w trase dzis same dalege wyjazdy 2x sosnowiec i gdzies tam pod tychy. 2 kapcie jeden z tylu i jeden z przodu i z szopienic 6km wracanie na feldze bo niemaielm drugiej detki ;////.opocz tego caly dzien padal snieg i przemarzlem.
imo iz wszoraj szlofowalem zebatke to nic niedalo ;/ lancuch byl tak naciagniety ze sie niemiescil w ząbkach :( i skakal i spadal caly dzien. dzis dalem nowy lancuch + kasete z 8 przerobiona na 5 biegow. postanowime ze w kurierce 5 biegow starczy 15-25 zebów. z korbą 52 mozna sie rozbujac do 40km/h i raczej wiecej nietrzeba a lancuch zyska na zywotnosci bo niebedzie takich wychylen.
dzis tak jak by rekord 10 kursów :DDD. przednia zebatka wyzionela ducha w sensie juz lancuch zaczol skakac zaraz ide po piwnicy i szlifierka ja potraktuje i zobaczymy
ustawka na pkp o 20stej jak zwykle wyruszylismy o 20:45 troche krazenia po miescie wszyscy byli na MTB a ja na szosie :( pojechalismy kawalek lasem i sie wrocilem. gliwice-maciejow-gliwice